Arkadius, pochodzący z niewielkiego Parczewa projektant, był pierwszym studentem z Europy Wschodniej na wydziale mody w londyńskim Saint Martins College of Art and Design. Jego ubrania nosiły Janet Jackson, Björk czy Christina Aguilera. Jednak 13 lat temu słuch po nim zaginął. Dziś Arkadius, czyli Arkadiusz Weremczuk, mieszka w Brazylii
Mieszka w Salvadorze, tuż przy plaży. Nie ma stałej pracy. - Po wielu podróżach po świecie zdecydowałem, że to właśnie Brazylia jest dla mnie najciekawszym krajem. Zarówno kulturowo, jak i geograficznie jest najbogatsza. Jest to kraj rozmiarów kontynentalnych, niezmiernie zróżnicowany - opowiada 47-letni Arkadiusz Weremczuk. Czym się obecnie zajmuje?
- Przede wszystkim dużo podróżuję, a jak nie podróżuję, to w dalszym ciągu czasami projektuję wnętrza oraz fotografuję, maluję, piszę i czytam. Robię obecnie to, na co nigdy nie miałem czasu mieszkając w Europie, a bardzo tego chciałem - podkreśla.
Brazylijskie słońce
Kiedy przyjechał do Brazylii, udało mu się kupić kilka nieruchomości, które teraz wynajmuje. Dzięki temu ma comiesięczny dochód. Ale i tak wartości materialne nie mają teraz dla niego wielkiego znaczenia.
- Brazylijskie słońce, przyroda oraz radość ludzi są najlepszym eliksirem na psychikę każdego człowieka. Jest to jednak kraj bardziej dla artystów, bo jest dosyć chaotyczny. Dla mnie ten chaos jest bardzo inspirujący. Wyłapuję tylko te najfajniejsze aspekty i tylko na nich się koncentruję - tłumaczy projektant.
Zmienił się też jego sposób postrzegania mody.
- To przede wszystkim styl życia, nie ogranicza się ona tylko do ciuchów jak to było kiedyś rozumiane. To, w jaki sposób żyję, gdzie jestem, jak respektuje przyrodę i otaczający świat jest bardziej adekwatne niż próżna konsumpcja modowych produktów - zaznacza Weremczuk. To w dużej mierze Brazylia zmieniła jego podejście. - Przede wszystkim moda, którą znam z Europy, tutaj nie istnieje. Ponieważ jest tu bardzo gorąco, jedyne rzeczy, których potrzebuję to jakieś szorty, cienki t-shirt oraz klapki japonki. Nic więcej.
Jakość życia
W Salvadorze przez cały rok jest prawdziwe lato i temperatury około 30 stopni Celsjusza.
- Zmieniło się również moje podejście do życia, mniej interesują mnie rzeczy materialne, a bardziej jakość życia. Dzisiaj jest dla mnie ważne to co robię, gdzie jestem i ile mam wolnego czasu. Wolność oraz prostota życia są dla mnie największym luksusem, a nie Ferrari czy buty Gucci - podkreśla Arkadius.
Płaszcz dla Davida Bowiego
Pochodzący z Parczewa chłopak jeszcze w latach 80-tych, mieszkając w rodzinnym miasteczku, urządzał sobie wycieczki do Warszawy do Domów Centrum czy na bazar Różyckiego i wracał na przykład z kowbojkami.
Później poszedł na pedagogikę do Krakowa, ale wbrew swojej woli, a głównie za sprawą „rodzinnej tradycji”, bo w parczewskim domu dominowały nauczycielki. Jednak po trzecim roku rzucił to i wyjechał do Włoch na „zmywak”. Zarobił tyle, żeby ruszyć do Londynu. Tam poznał między innymi Leigh Bowery’ego legendarną postać undergroundowej sceny słynącą z kreatywnych kostiumów. Chwilę potem Arkadius spróbował swoich sił w londyńskim Saint Martins College of Art and Design. Był pierwszym studentem z Europy Wschodniej na tamtejszym wydziale mody.
Studia kosztowały 6 tysięcy funtów rocznie, ale nowi londyńscy znajomi znaleźli mu mecenasów. Na przykład Isabella Blow, stylistka i redaktorka z „The Sunday Times” załatwiła mu staż u Alexandra McQueena. Ale został tam kilka miesięcy, podczas których miał okazję wykończyć na przykład płaszcz dla Davida Bowiego.
Kolekcje
W 1999 roku przygotował swoją dyplomową kolekcję na Saint Martins „Semen of the Gods”. Gazeta „International Herald Tribune” napisała wówczas: „W Londynie narodziła się nowa gwiazda”.
Na odbywającym się kilka miesięcy później londyńskim Fashion Week projektant pokazał kolekcję „Lucina, O!”. Ubrania były białe, a modelki rozsmarowały na nich czerwoną farbę. Falbany na sukienkach i spodniach układały się w waginy. W jednej z półprzezroczystych sukienek zaszyta była plastikowa lalka. Zagraniczni krytycy mody byli zachwyceni. Mianowali Polaka talentem na miarę XXI wieku. W końcu przyszedł też czas na pokazy w rodzinnym kraju.
Kolekcja „Maryja Dziewica nosi spodnie” nie obyła się bez kontrowersji, bo pokaz otwierała modelka w koronie cierniowej, z gołym biustem, znad którego spoglądała wymalowana na ciele Maryja, a zamykał sam Arkadius, także w koronie cierniowej, osłonięty kokonem z naszytymi od wewnętrznej strony religijnymi symbolami z całego świata.
Opera
W 2002 roku projektant otworzył swój pierwszy butik przy Porchester Place w Londynie. To tam odwiedził go Cezary Mielczarek, jego przyszły wspólnik, który namówił go również do otwarcia butiku w Warszawie. A w międzyczasie Arkadius stworzył kostiumy do opery „Don Giovanni” w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Był to pierwszy w Polsce przypadek współpracy projektanta mody z reżyserem operowym. Po namowach wspólnika Arkadius zaczął szyć w Chinach, co okazało się klapą.
T-shirty miały rozpadać się po pierwszym praniu. Polskiego projektanta nie ominął wówczas czarny PR. Ale to był tylko wierzchołek góry lodowej, bo gdy Weremczuk sprawdził finanse swojej firmy, okazało się, że ta ma prawie milion złotych długu. Jego spłata zajęła mu kilka lat. Dyrygował tym z Anglii.
Okulary
Wpadł w depresję, ale ratunkiem okazał się inwestor, który zaproponował aby Arkadius projektował okulary. „Goggles” były ultralekkie i ultraelastyczne. Nosili je Brad Pitt, Cate Blanchett czy Justin Timberlake. Ale ostatecznie projektowanie okularów Arkadius porzucił kilka lat temu.
W Polsce nie był od 13 lat.
- Niestety, ale bardzo sporadycznie zaglądam na polskie strony internetowe. Ale oczywiście mam stały kontakt z moją rodziną i najbliższymi przyjaciółmi oraz Ambasadą Polski w Brazylii - przyznaje. - Nie zakładam powrotu do Polski. Jeśli skuszę się kiedyś na powrót do Europy, to będzie to Portugalia lub Włochy - dodaje Weremczuk.
Sentyment
Teraz nie zajmuje się projektowaniem odzieży. - Ale ponad 2 lata temu wziąłem udział w projekcie modowym. To była nowa marka o nazwie Politically Incorrect Fashion. Jednak moja wizja artystyczna była na tyle niszowa, że odbiorców tej oferty nie było wystarczająco wielu, aby kontynuować projekt. Zespół się rozsypał - opowiada Weremczuk.
A jak projektant wspomina swoje kolekcje sprzed kilkunastu lat?
- Z pozytywnym sentymentem. Okres ten traktuję również jako cykl danego czasu w moim życiu. Musiałem przez ten czas przejść, aby być tu gdzie jestem dzisiaj i być kim jestem dzisiaj - tłumaczy i dodaje, że obecnie interesuje go przede wszystkim osobiste szczęście.
*W opisach przeszłości Arkadiusa korzystałam z książki Karoliny Sulej “Modni. Od Arkadiusa do Zienia”